Spółdzielcze marzenia |
piątek, 14 października 2011 09:36 |
c.d. artykułu "Ku przyszłości" z dnia 11.10.2011 r. Rozważania o dziejach naszej polskiej spółdzielczości mieszkaniowej – siłą rzeczy przedstawione w sporym skrócie – nakłaniają do spojrzenia wstecz, do oceny przebytej drogi – do surowego, ale i sprawiedliwego osądu spraw i ludzi "zamieszanych" w historię wspólnot mieszkaniowych. Do wstrzymania się od skrajnych potępień, ale i zbyt entuzjastycznych okrzyków podziwu. Jeszcze nie pora na nie. Jeszcze długa jest droga wiodąca ku wypełnieniu celów, jakie stawiała sobie ta pierwsza – może patrząca zbyt idealistycznie, ale odważnie się rozwijająca – spółdzielczość mieszkaniowa z końca XIX i pierwszych dziesięcioleci XX wieku.
Czy wizja pięknych i przyjaznych "szklanych domów" Żeromskiego ziściła się choć trochę? Teraz nasze mieszkania znajdują się w zespołach domów: Wśród Sosen, Wzgórze, Zimowe Leże, Zorza, Wspólny Dach, Wyżyny, Zrąb, Szare Domy, Seraj, Pod Jesionem, Pod Kopcem, Zielone Ogrody, Ognisko, Nowe Domostwo, Nasza Chata, Nasz Zdrowy Dom, Miś, Niedźwiadek, Jary, Knieja, Klucz, Gródek, Gawra, Hortensja, Chatka Puchatka, Słoneczne, Przedwiośnie, Na Skraju... – to tylko garść przykładów ze stolicy i okolic. Miłe, swojsko brzmiące nazwy spółdzielni nie są jedynie specjalnością warszawską. Mamy osiedla: Zielony Jar, Ugorek, Dom dla Młodych, Sami Swoi, Oskard, Osiedle-Zdrój, San, Jaskółka, Długie Ogrody, Ujeścisko, sławne poznańskie Wichrowe Wzgórza. Można by wymieniać długo... Owe to nazwy mają nie tylko umilać życie mieszkańcom, przekonywać, że osiedle może być również miejscem do odpoczynku, miłych sąsiedzkich spotkań (brawo dla nazwy – Sami Swoi!), zabaw dla dzieci. Niełatwo jednak zespół blokowisk wtłoczonych w sieć wielkomiejskich ulic uczynić czymś innym, niż zestawem szarych prostokątów z rzędami okien spoglądających na nieduże podwórce. Niełatwo, ale można. Do historii osiedla przeszedł emeryt, pan Stanisław Adler, zwany przez otoczenie "Dziadkiem Trawką", który strzegł podwórkowej zieleni jak oka w głowie, często powtarzając "przecież to nasze, wspólne". To poczucie wspólnoty losów przydałoby się w każdym naszym osiedlu, w każdej spółdzielni.
Źródło: www.spoldzielniemieszkaniowe.pl C.D.N. |