Coraz więcej firm oferuje odwróconą hipotekę. Takiej działalności nie regulują przepisy. Dlatego klienci nie mają żadnych gwarancji na to, że wszystko będzie pięknie jak w reklamie. Pierwsze przypadki oszustw już się pojawiły.
Jeszcze dwa lata temu na rynku działały zaledwie dwie firmy oferujące seniorom dożywotnią rentę w zamian za notarialne przekazanie im mieszkania. Dziś jest ich już około dziesięciu i coraz donośniejszym głosem informują potencjalnych klientów o swojej ofercie. Są już ulotki, billboardy, a nawet spoty reklamowe w telewizji, w których seniorzy opowiadają o wspaniałym życiu, jakie mogą wieść dzięki kilkuset złotym z odwróconej hipoteki – mają na leki, wakacje w sanatorium, drogie hobby. Problem w tym, że skorzystanie z takiej oferty może okazać się ryzykowne. Bo pomimo licznych obietnic rząd w dalszym ciągu nie przygotował ustawy o odwróconej hipotece, która regulowałaby rynek i chroniła interesy klientów. Na razie nadzoru nad tego typu funduszami nie sprawuje nawet KNF.
Informacje, jakie mamy na temat funduszy hipotecznych, są szczątkowe. Publicznie nieznane są nazwiska ich prezesów, nie wiadomo, jakim kapitałem dysponują. Tylko częściowo można się tego dowiedzieć z danych Krajowego Rejestru Sądowego. W nim czytamy m.in., że Centralny Fundusz Hipoteczny założyło kilku przedsiębiorców z Łodzi, którzy do tej pory zajmowali się m.in. branżą rolno-spożywczą i sprzedażą urządzeń do wyposażania sklepów. Z kolei za Funduszem Hipotecznym Familia (10 mln zł kapitału) stoi Dariusz Brzeski, były prezes giełdowej spółki informatycznej ABG. Natomiast za funduszem Dom m.in. Michał Błach i Konrad Łapiński – twórcy Towarzystwa Funduszy Inwestycyjnych „Ipopema”.
Co gorsza, nie ma żadnej instytucji ani organizacji, która monitorowałaby, co dzieje się z ludźmi, którzy notarialnie przekazali funduszom mieszkania w zamian za dożywotnie świadczenia. Pokrzywdzeni seniorzy co najwyżej mogą poskarżyć się rzecznikowi praw konsumenta. Tak pod koniec czerwca tego roku zrobił 80-letni mieszkaniec Warszawy, który przekazał swoje mieszkanie na Mokotowie Funduszowi Mieszkaniowemu Dom w zamian za comiesięczną rentę w wysokości 547 zł. Okazało się jednak, że od tej kwoty fundusz co miesiąc odlicza... czynsz za mieszkanie. W efekcie klientowi pozostaje niecałe 200 zł. – W umowie jest wprawdzie zapis, że oprócz dożywotniej renty mężczyzna otrzymał również 20 tys. zł gotówką, ale biorąc pod uwagę, że jego kawalerka znajduje się w jednej z najdroższych dzielnic Warszawy, to fundusz zrobił niezły biznes – uważa Małgorzat Rother, rzecznika praw konsumenta z Warszawy.
Z kolei do samego rzecznika praw obywatelskich wpłynęła skarga od 72-letniej klientki, która podpisała umowę przekazania mieszkania za rentę z Kancelarią Hipoteczną z Piaseczna. Okazało się, że pod adresem wskazanym w umowie firmy nie ma. – Do takiej sytuacji nie doszłoby, gdyby weszła w życie ustawa o odwróconej hipotece i rencie dożywotniej – uważa Norbert Jeziołowicz, ekspert ze Związku Banków Polskich. Ustawa ta, zgodnie z zapowiedziami rządu, miała objąć firmy oferujące takie produkty nadzorem finansowym, określić dla nich wymogi kapitałowe, a także zasady wykupu nieruchomości przez ewentualnych spadkobierców. Ale nadal jej nie ma.
Największe wątpliwości ekspertów budzi to, że fundusze oferujące renty stają się dziś właścicielami mieszkań już z chwilą podpisania umowy, a nie dopiero po śmieci klienta. Większość z nich nie daje też spadkobiercom pierwszeństwa wykupu. Głośne dyskusje budzą też ceny przejmowanych mieszkań. Same fundusze przyznają, że biorąc pod uwagę ryzyko np. spadku wartości nieruchomości, a także długowieczności klienta, wyliczają miesięczne świadczenia od 30 – 40 proc. wartości rynkowej mieszkania. Szkoda że takie zasady nie obowiązują, jeżeli chodzi o przyznawanie kredytów mieszkaniowych.
Źródło: www.gazetaprawna.pl
|