Strona główna lista artykułów Polowanie z nagonką - czyli jak zagrabić majątek Spółdzielni
Polowanie z nagonką - czyli jak zagrabić majątek Spółdzielni
poniedziałek, 13 maja 2013 14:38

Użycie słów: „polowanie z nagonką”, w sytuacji w jakiej znaleźliśmy się (my, to znaczy spółdzielcy) jest jak najbardziej uzasadnione. Ostry, nie przebierający w środkach atak (na razie słowny), skierowany przeciwko spółdzielniom, może przeistoczyć się w działania czynne i jest niewątpliwie elementem manipulacji w naszym życiu politycznym. Aby uśpić czujność polskiego społeczeństwa szermuje się hasłami typu: „Małe jest piękne”, „Należy oddać spółdzielczość z rąk nomenklatury w ręce spółdzielców”, „Zwiększenia praw spółdzielców i ich kontroli nad spółdzielniami” itp.  Należy przy tym pamiętać, że ci którzy postanowili rozgrabić majątek spółdzielczy, nie są drobnymi złodziejaszkami. Zdają sobie sprawę, że dla swych grabieżczych zamiarów muszą uzyskać poparcie społeczne. Dlatego też chętnie sięgają po argumenty ideologiczne, gospodarcze i społeczne. Do znudzenia powtarzają, że musi się stać zadość sprawiedliwości dziejowej.

 

Na różne sposoby uwodzą społeczeństwo. Spółdzielczość Mieszkaniowa stoi bowiem na przeszkodzie do zawłaszczenia przez wielki kapitał polski oraz zagraniczny — nieruchomości wartych miliardy złotych. Wspólnoty mieszkaniowe, ze względu na różne swoje słabości, będą dla wielkich korporacji łatwym łupem. Nie stać ich będzie chociażby na wynajmowanie elitarnych kancelarii prawnych. Najprawdopodobniej właśnie dlatego, lobby antyspółdzielcze zachęca do tworzenia wspólnot mieszkaniowych — czyli do dzielenia spółdzielni. Oni wręcz krzyczą — bierzcie sprawy w swoje ręce — przemilczając przy tym o groźbie realnych zagrożeń, z którymi przyjdzie się wspólnotom mieszkaniowym zmierzyć. Jeszcze raz pod hasłem — małe jest piękne i dobre — chce się oszukać społeczeństwo. Dlatego też pani poseł Staroń oraz związane z nią lobby antyspółdzielcze, nie dają za wygraną i na piedestał wynoszą wspólnoty mieszkaniowe oraz szermują zapewnieniami, że zmiany mają na celu lepsze zabezpieczenie interesów spółdzielców.

Dowodzi to również tego, że niektórzy parlamentarzyści, zwłaszcza z Platformy Obywatelskiej, nie  wyciągnęli właściwych wniosków z ogólnoświatowego kryzysu. Ci ludzie są głusi na głos płynący z Unii Europejskiej. Interesuje ich tylko sięgnięcie za wszelką cenę po majątek spółdzielczy i nic więcej. Dla nich nie jest ważne, że spółdzielczość może być motorem napędzającym gospodarkę Polski, tak jak ma to miejsce w wielu wysoko rozwiniętych krajach. Aby rozgrabić majątek spółdzielczy gotowi są używając demagogicznego bełkotu oszukać po raz kolejny społeczeństwo.

Mechanizm działania jest prosty. Jak na prawdziwe polowanie przystało, wypuszcza się na początek grupę naganiaczy (obojętnie czy będą to psy czy też ludzie wynajęci do tego celu) którzy mają zapędzić zwierzynę na stanowiska myśliwych. W tym przypadku, rolę naganiaczy zaczęły pełnić koncerny medialne, z reguły będące własnością obcego kapitału — zatrudniające liczną armię dziennikarzy, którzy prześcigają się w dostarczaniu „na łamy” coraz to bardziej sensacyjnych wiadomości o spółdzielniach mieszkaniowych.

Spora grupa dziennikarzy postanowiła z pani poseł Staroń (związanej z lobby antyspółdzielczym) zrobić herosa walki o dobro spółdzielców. Oto niektóre z wypowiedzi pani poseł umieszczone w mediach mainstreamowych:

  • „Przygotowaliśmy rozwiązania, które z jednej strony ograniczą władzę prezesów spółdzielni mieszkaniowych, zaś z drugiej zwiększą możliwości szeregowych członków. To są przepisy ułatwiające życie zwykłemu Kowalskiemu, który mieszka w bloku. Chciałabym żeby weszły w życie jeszcze na początku przyszłego roku” – zapewniała dziennikarzy poseł PO, Lidia Staroń.
  • „Po pierwsze, będzie można spółdzielcom łatwiej się uwłaszczyć – powtarzała dziennikarzom.- Obecnie, aby tego dokonać, trzeba zapłacić notariuszowi. Kosztuje to około 500 - 800 złotych. Nowe prawo nie przewiduje konieczności dostarczenia do sądu wieczystoksięgowego notarialnej umowy przeniesienia własności lokalu, tylko do wpisu do ksiąg wieczystych wystarczy zaświadczenie z podpisami członków zarządu notarialnie poświadczonymi. Po drugie spółdzielcy będą mieli łatwiejszy dostęp do dokumentów spółdzielni. Każdy członek spółdzielni będzie mógł na przykład sprawdzić ile zarabia prezes jego spółdzielni. Po trzecie, położony zostanie kres patologii zasiadania w radzie nadzorczej spółdzielni, która ma kontrolować prezesa, pracowników,  których prezes zatrudniał. Po czwarte, członkiem spółdzielni będzie mogła być tylko osoba mająca w niej prawo do lokalu. To ważne, gdyż często prezesi na członków przyjmowali znajomych, by głosowali tak, jak im pasowało”.
  • „Projekt ustawy daje więcej praw spółdzielcom – powtarzała i go zachwalała. – Przede wszystkim możliwość zmiany administratora na lepszego i tańszego, realny wpływ na zarządzanie spółdzielniami, uproszczenie "uwłaszczeń", zmniejszenie opłat w spółdzielni, wprowadza realną i niezależną kontrolę, porządkuje sprawy gruntów i co najważniejsze, daje prawo wyboru co do członkostwa w spółdzielni. Każdy będzie sam mógł podjąć decyzję: czy chce być w spółdzielni czy też nie”.

Nic dziwnego, że w niektórych gazetach pojawiało się stwierdzenie: „ Wielkimi krokami zbliża się koniec czasu tyrani prezesów spółdzielni mieszkaniowych. Przygotowany przez posłankę Lidię Staroń (52 l.) projekt ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych wprowadza szereg ułatwień dla spółdzielców i zakłada prawny kaganiec złym prezesom spółdzielni”.

Według projektu ustawy, lansowanego przez Lidię Staroń, prawo przeprowadzenia lustracji otrzymaliby niezależni lustratorzy, a nie związki rewizyjne, kontrolowane przez prezesów. Krótko mówiąc Lidia Staroń ogłosiła wszem i wobec, że prezesi spółdzielni mieszkaniowych są wrogami publicznym w Polsce numer jeden. Można zadać sobie dwa pytania:

  • dlaczego lobby antyspółdzielcze postanowiło całą mocą uderzyć (w sposób znany z poprzedniego systemu) w prezesów spółdzielni mieszkaniowych ?
  • czym się narazili — prezesi spółdzielni — że oskarża się ich o wszystkie możliwe grzechy?

Odpowiedź na pierwsze pytanie jest prosta:

  • prezesi spółdzielni zarabiają przecież o wiele więcej od przeciętnego Kowalskiego,
  • dysponują dużym majątkiem publicznym,
  • w znacznym stopniu wpływają na zamożność społeczeństwa,

Odpowiedź na drugie pytanie, jest troszeczkę bardziej skomplikowana. Prezesi spółdzielni, w tym spółdzielni mieszkaniowych, stali się dla kolejnych postsolidarnościowych ekip rządzących (w tym z legitymacją Platformy Obywatelskiej), szalenie niewygodni i niebezpieczni, bo wbrew oczekiwaniom nie doprowadzili do upadku kierowanych przez nich podmiotów gospodarczych i nie można było rozszabrować spółdzielczego majątku.

Okazali się dobrymi menedżerami, chociaż przychodziło się im zmierzyć nie tylko z wolnym rynkiem. Spółdzielczość trwała, chociaż na różne sposoby starano się ją zniszczyć, w tym ustawowo. Co więcej, wbrew liberalnym doktrynerom, zaczęła sobie w dobie światowego kryzysu generalnie radzić lepiej niż spółki. Także okazała się odporna na działania kapitału spekulacyjnego. Wspólnoty mieszkaniowe, które miały pogrążyć spółdzielczość mieszkaniową, też nie spełniły pokładanych w nich nadziei i nie doprowadziły do upadku spółdzielni mieszkaniowych. Okazały się niewydolne, niepotrafiące zadbać o nieruchomości drogie w funkcjonowaniu. W kontekście ich słabości, spółdzielczość mieszkaniowa zaczęła się jawić, jako rozwiązanie oferujące dobre warunki zamieszkania i sprawne zarządzanie. Do tego, coraz więcej wspólnot mieszkaniowych zaczęło oddawać swoje nieruchomości w zarząd spółdzielniom. Dzięki temu spółdzielczość otrzymała nowe pole do prowadzenia działalności gospodarczej, co wzmocniło ją finansowo. To wszystko zaczęło uświadamiać mieszkańcom osiedli spółdzielczych, że spółdzielnie mieszkaniowe nie są najgorszym rozwiązaniem na życie.

Tymczasem do lobby antyspółdzielczego, powiązanego na różne sposoby z międzynarodowym kapitałem powoli zaczęło docierać, że perspektywa przejęcia pospółdzielczych nieruchomości, w szczególności w centrach wielkich miast, zaczyna się rozpływać raz na zawsze. Spółdzielnie mieszkaniowe nie dość, że się nie rozpadły, jak zakładano, to zaczęły się umacniać. Na powrót wiele z nich nie tylko rozbudowywało dotychczasowe osiedla ale zaczęło budować nowe. Ich prezesi okazali się całkiem dobrymi menadżerami.Co więcej spółdzielnie stworzyły sektor gospodarczy, który znalazł się poza zasięgiem oddziaływania partii politycznych. W sytuacji, kiedy zwycięskie partie polityczne zaczęły decydować niemal o każdym miejscu pracy w państwie, spółdzielczość znalazła się poza ich zasięgiem. Nagle się okazało, że w państwie znajdują się podmioty gospodarcze, które są poza strefą łupów wyborczych, w których:

  • nie można dokonywać żadnych czystek partyjnych,
  • prowadzą własną politykę kadrową,
  • nie tylko bronią ale również pomnażają majątek swych członków.
  • są odporne na działania kapitału spekulacyjnego.

Przez samo swe trwanie i rozwijanie się pokazały, że ci, którzy widzieli państwo jako konglomerat spółek, uprawiali demagogie. Lobby antyspółdzielcze żądne majątku spółdzielczego zrozumiało, że kluczem do zniszczenia spółdzielni, w tym mieszkaniowych i przejęcia ich majątku jest pozbawienie ich kadry menadżerskiej, czyli prezesów. Dlatego poseł Lidia Staroń ogłosiła prezesów spółdzielni wrogami publicznymi numer jeden, dlatego na wszelkie sposoby zachęca do ich przepędzenia.Problem polega na tym, że tysiącom pracowników najprzeróżniejszych spółek, także może się spodobać pomysł poseł Lidii Staroń. Ich prezesi przecież w wielu przypadkach zarabiają dziesiątki tysięcy złotych, dokonują wiele niezrozumiałych i podejrzanych manipulacji finansowych, pomnażają majątek spółek wyzyskując pracę tysięcy osób, są panami ich życia i śmierci itd. Dlaczego nie ogłosić krucjaty przeciwko nim? Jedni i drudzy zarządzają przecież podmiotami gospodarczymi, uważają się za menadżerów, podejmują mnóstwo strategicznych decyzji itd. Dlaczego jednym prezesom przyzwalać na zarządzanie, a drugim nie? Krótko mówiąc konsekwencje walki z prezesami spółdzielni, mogą przynieść skutki niespodziewane.

W tej sytuacji prezesi spółdzielni mieszkaniowych muszą się liczyć z tym, że wkrótce poseł Lidia Staroń rozpęta przeciwko nim kolejną nagonkę. Gra o majątek spółdzielczy i wpływy polityczne w nich się nie skończyła.

Prezes SM Piast

Michał Marcinkowski

 
 


Ta strona używa Cookies. Dowiedz się więcej o celu ich używania. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.