Start Strona główna lista artykułów Między rokiem 1918 a 1939

stat4u

Ta strona używa Cookies. Dowiedz się więcej o celu ich używania. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.

Między rokiem 1918 a 1939 Drukuj
wtorek, 06 września 2011 08:19

c.d. artykułu "Początki spółdzielczej drogi" z dnia 02.09.2011 r.

Nie tylko szklane domy

... Domy są kolorowe, zależnie od natury okolicy, od natchnienia artysty, ale i od upodobania mieszkańców. Są na tle okolic leśnych domy śnieżnie białe, w równinach – różowe, w pagórkach – jasnozielone z odcieniem fioletu albo koloru nasturcji. Domy te są najwymyślniej, najfantastyczniej, najbogaciej zdobione, według wskazań artystów i upodobań nabywców, bo belkę ściany i taflę dachu można w stanie jej płynnym zabarwić, jak się żywnie podoba.

"... Szklane domy kosztują niezmiernie tanio... Sam materiał jeno, transport na miejsce i dwu, trzech monterów. Sam dom – bez robót ziemnych – buduje się w ciągu trzech, czterech dni..."

Wizja wspaniałych, tanich szklanych domów, przedstawiona przez Stefana Żeromskiego w Przedwiośniu, ożywiała marzenia wielu Polaków, którzy wreszcie doczekali wolności. Lecz między marzeniami a rzeczywistością istniała przepaść. Szklane domy pisarza, podobnie jak miasta ogrody nie mogły się nawet śnić w ponurej powojennej scenerii.

Zniszczone miasta, połowa substancji mieszkaniowej obrócona w perzynę, brak środków na budowę – oto, jaka była prawda.
Przed młodym państwem spiętrzyły się trudności – zda się – nie do pokonania. W pierwszym rzędzie musiano ujednolicić prawo, walutę, złączyć ekonomicznie trzy części rozerwanego przez zaborców kraju.Sytuacja mieszkaniowa ludności przedstawiała się wręcz tragicznie. Nie było ani za co, ani z czego budować. Nie istniały normy, przepisy, dobre i tanie projekty. Na to wszystko nałożył się wysoki przyrost naturalny i nieustający napływ do miast ludności wiejskiej szukającej pracy i chleba.
Zamieszkiwała ona w przyfabrycznych slumsach, w nędznych lepiankach na przedmieściach, w wynajętych izbach zagęszczonych do granic wytrzymałości, a nawet pod mostami czy na ulicach.

Szczególnie źle działo się w miastach czysto przemysłowych, jak na przykład w Łodzi. Wprawdzie jeszcze przed wojną, w roku 1913, założono tu z inicjatywy szkolnego kolegi Żeromskiego, Augusta Ranbala, działacza spółdzielczego, Towarzystwo Własnych Mieszkań Nasz Dach, lecz wybuch wojny i śmierć założyciela zniweczyły jego działalność.
Ale sytuacja w Łodzi była na tyle nabrzmiała, że w roku 1915 (choć nie był to czas sprzyjający jakimkolwiek inicjatywom) powołano tu Stowarzyszenie dla Obrony Lokatorów Lokator.
Miało ono bronić robotników – najemców mieszkań, którym groziły szykany ze strony właścicieli domostw, z eksmisją włącznie. Członkowie Lokatora zakupili z własnych składek tereny pod budowę osiedla.
Stowarzyszenie zabiegało o jak najtańsze budownictwo nakierowane na robotników, którzy - szukając samodzielnie dróg wyjścia z ponurej biedy – organizowali się nie tylko w związki zawodowe, ale i w różne formy spółdzielcze, głównie spożywców.
Te naturalne trendy oraz niebywała presja społeczna związana z pogłębiającym się niedostatkiem coraz szerszych grup ludności przyniosły w kilka lat po wojnie szybki rozwój spółdzielczości mieszkaniowej.

Pierwsza spółdzielnia powstała w roku 1922. Do roku 1925 Łódź miała już kilka dość prężnych wspólnot: Ognisko, Łódzką Spółdzielnię Budowy Domów Udziałowych, Spółdzielcze Stowarzyszenie Mieszkaniowe Pracowników Kolejowych, Robotniczą Spółdzielnię Mieszkaniową Naprzód.W spółdzielnię przekształciło się też (w 1930 r.) Towarzystwo Lokator.

Dla zainteresowanych problemami mieszkaniowymi stało się oczywiste, że tylko masowy rozwój spółdzielczości da szansę na – choćby częściowe – rozwikłanie arcytrudnej sytuacji lokalowej. Aby to jednak nastąpiło, niezbędne były wpierw określone regulacje prawne i system ułatwień.
Już 1 sierpnia 1919 roku Sejm Rzeczypospolitej wydał ustawę o Państwowym Funduszu Budowlanym, a 29 października 1920 roku ustawę o spółdzielniach, wprowadzając tym samym akty normatywne regulujące m.in. zasady budownictwa spółdzielczego.
Od tej pory każda ze spółdzielni, po dokonaniu stosownej rejestracji, mogła liczyć na kredyt ze specjalnych funduszy państwowych.
Początkowo kredyt ów sięgał nawet 95% kosztów budowy, a spłaty rozkładano na 20 lat, oprocentowując je niemal symbolicznie, bo od jednego do czterech procent. Po kilku latach kredyt zmalał dla spółdzielni lokatorskich do 90%, dla budowlano-mieszkaniowych do 80%. Utrzymał się jednak 20-letni okres spłaty przy oprocentowaniu 3%.

Umożliwiło to założenie wielu mieszkaniowych spółek lokatorskich dla osób skromnie zarabiających. I choć mieszkania stawiane przez te wspólnoty były małe, tanie, kiepsko wyposażone – to jednak były!
Dodajmy jako ciekawostkę, że ustawa spółdzielcza z roku 1920 obowiązywała aż do roku 1961, choć w latach 40 i 50. ostro ją skorygowano.

Między rokiem 1924 a 1937 w oparciu o kredyty zbudowano blisko 96 tysięcy mieszkań z 259 tysiącami izb.
Połowę stanowiły mieszkania jedno- i dwuizbowe.
Dużo to czy mało?
Niech na pytanie to odpowiedzą statystyki zaprezentowane w marcu 1930 r. podczas konferencji zorganizowanej przez Polskie Towarzystwo Reformy Mieszkaniowej. Unaoczniają one skalę problemu.

vMilion mieszkańców miast ówczesnej Polski żyło w warunkach powyżej 5 osób na izbę, a 38 tysięcy - aż po 9 osób.
Z 476 tysięcy mieszkań jednoizbowych w 30 tysiącach mieszkały po dwie rodziny, w 5 tysiącach - po trzy rodziny i więcej.
Według danych z roku 1931 w miastach Rzeczypospolitej było 1 milion 930 tysięcy mieszkań liczących łącznie 4 miliony 227 izb zamieszkałych przez 8 milionów 524 tysiące lokatorów. Na jedno mieszkanie wypadały więc 2,2 izby i 4,4 osoby.

W mieszkaniach najmniejszych "przodowały" zdecydowanie duże ośrodki przemysłowe. Np. w Łodzi aż 63% zasobów stanowiły lokale jednoizbowe.
Średnio w Polsce tylko jedną izbę lub pokój z kuchnią miało aż dwie trzecie mieszkań! Liczby powyższe wskazują dobitnie, jak wielki trud musiała brać na swoje barki rodząca się po I wojnie spółdzielczość mieszkaniowa.

Według teoretyków spółdzielczości mieszkaniowej dwudziestolecie międzywojenne można podzielić na trzy fazy rozwojowe:

I okres (1919—1929) – żywiołowy, pospieszny rozwój, często nieco chaotyczny.

II okres (1930—1935) – zahamowanie rozwoju, czasem wręcz niszczące, spowodowane wielkim ogólnoświatowym kryzysem gospodarczym, który boleśnie uderzył również w Polskę

i III okres (1936—1939) – ponowny, zdecydowany start ku rozwojowi, przerwany brutalnie w roku 1939.

 

Źródło: www.spoldzielniemieszkaniowe.pl

C.D.N.

 
Copyright © 2024 Spółdzielnia Mieszkaniowa "Piast" w Katowicach. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Joomla! jest wolnym oprogramowaniem dostępnym na licencji GNU GPL.