Czy 14 lat oczekiwania na sprawiedliwość to norma? Okazuje się, że tak. O czym przekonał się Zenon Procyk, były prezes olszyńskiej Spółdzielni Mieszkaniowej „Pojezierze”. Swego czasu była to bardzo głośna sprawa. W Olsztynie Procyka opisywano jako człowieka, który trzęsie miastem. Według dziennikarzy i niektórych lokalnych polityków, uosabiał całe zło i patologie w spółdzielczości mieszkaniowej. Dziś, po prawie 14 latach, gdy okazało się, że sitwy nie było, a prezes został, na razie nieprawomocnie, oczyszczony z najpoważniejszych zarzutów, nadszedł czas zadać pytania: jak do tego doszło i komu zależało na fałszywym oskarżeniu?
Proces prezesa olsztyńskiej spółdzielni mieszkaniowej pokazuje, jak łatwo zbić kapitał polityczny, pomawiając innych Czy 14 lat oczekiwania na sprawiedliwość to norma? Okazuje się, że tak. O czym przekonał się Zenon Procyk, były prezes olszyńskiej Spółdzielni Mieszkaniowej „Pojezierze”. Swego czasu była to bardzo głośna sprawa, niemal symboliczna. W Olsztynie Procyka, prezesa jednej z największych spółdzielni mieszkaniowych w Polsce, opisywano jako człowieka, który trzęsie miastem. Według dziennikarzy i niektórych lokalnych polityków, uosabiał całe zło i patologie występujące w spółdzielczości mieszkaniowej. Dysponując lokalami i umiejętnie rozdzielając je między sędziów, prokuratorów, dziennikarzy, policjantów i członków ich rodzin, Procyk jakoby zbudował potężny lokalny układ, gotów zniszczyć każdego, kto wejdzie mu w drogę. Jedną z osób, które walnie przyczyniły się do jego upadku, była obecna posłanka PO Lidia Staroń. Na stronie internetowej pisze ona, że „do polityki trafiła z przekonania, nie godząc się na panujące bezprawie. Podjęła walkę z sitwą. Dotarła do dokumentów, które pokazały głęboką patologię nie tylko w spółdzielczości, ale także w urzędach i sądownictwie. Mimo szykan, samotnie doprowadziła do rozbicia mafii spółdzielczej w Olsztynie i aresztowania prezesa spółdzielni”. Tym prezesem był Procyk.
|